Nie ma róży bez ognia – Stanisław Bareja – skrypt

rozy

SCENA 1 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Listonosz: Poczta, Proszę Pana poczta.Proszę podpisać o tu.
Petent: A rozpowszechniania kto?
Listonosz: No nie widzi Pan.Centrala wynajmu filmów było napisane.
Petent: A, no tak.
Listonosz: Proszę bardzo.A tu jeszcze pakiecik.O.
Janek: Dzień Dobry.
Listonosz: O przepraszam. To Pan.Nie poznałem Pana po takim mydle.Patrze facet się goli to myślałem, że jakiś urzędnik.
Janek: Nie to ja.
Listonosz: Nic dla Pana nie mam.Mam tylko karteczkę dla pańskiej żony.Można, dziękuję.Dziękuję. Proszę Pani.Dzień dobry.Mam dla Pani przesyłkę poleconą.
Wanda: Dziękuję.
Listonosz: Nie, nie przedtem trzeba tu podpisać.
Wanda: A ja się śpieszę, mąż podpisze.
Listonosz: Nie proszę Pani, przepisy wymagają, aby Pani osobiście podpisała.
Wanda: A tam przepisy, przepisy.
Janek: Przecież Pan nas zna.
Listonosz: Proszę Państwa przepisy są przepisami.
Wanda: Ale nie mam kopiowego.
Listonosz: Nieszkodzi przepisy teraz tak poszły na rękę ludziom, że może Pani podpisać zwykłym.O tu.Dziękuję.Dziękuję bardzo.
Wanda: Proszę.
Listonosz: Proszę bardzo.
Wanda: Hej, hej.
Listonosz: Proszę Pani, Proszę Pani, Proszę Pani, przesyłka.Pozdrowienia z Łomży zasyła Jerzy.
Wanda: Niech Pan gdzieś wyrzuci.
Listonosz: Jak to wyrzuci, jak to wyrzuci.Przesyłkę!Polecony.

SCENA 2 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Malinowski: Uh u.. uuhu uuu.
Janek: Nie te drzwi.
Malinowski: Jak to?
Janek: Proszę Pana nie te drzwi.
Malinowski: Uu.
Janek: Urząd podatkowy jest tam na przeciwko
Malinowski: No jakto! To te drzwi.Pamiętam jak dziś.Tu stało moje łóżeczko przykryte takim szkockim kocem, tam za ścianą moja mama dorabiała haftowaniem.
Janek: Tam jest łazienka.
Malinowski: No tak właśnie mama w łazience dorabiała haftowaniem, bo tam było widniej, a mama miała słaby wzrok.Przepraszam bardzo, że się tak wzruszyłem, wie Pan.Przedstawię się Malinowski.
Janek: Fi…icz.
Malinowski: Jak?
Janek: Filikiewicz.
Malinowski: Też ładnie.
Janek: Może no niech Pan siada, zrobię Panu herbatę.
Malinowski: Dziękuję chętnie kawy.Kawy.A może Pan ma ptysia?
Janek: Co?
Malinowski: To takie ciastko.Ptyś.
Janek: Nie, nie mam.Skąd?Przepraszam.
Malinowski: Drobiazg. Tylko nie dużo wody proszę.
Janek: Tyle?
Malinowski: Tak, tak, tak dziękuję.Pan jest tu jedynym lokatorem?
Janek: Tak z żoną.Znaczy jedynym.
Malinowski: Z kim?
Janek: Z żoną.
Malinowski: Aha.
Janek: Jedynym prywatnym, a reszta to urzędy są.
Malinowski: Więc wie Pan ja dostałem mieszkanie na Groblach.
Janek: Duże?
Malinowski: O! Holernie duże, holernie duże. Jeden pokój bardzo duży jest, drugi też jest bardzo duży.
Janek: Łazienka?
Malinowski: Łazienka, kuchnia z oknem.
Janek: Widna kuchnia?
Malinowski: Widna kuchnia z oknem.
Janek: A balkon czy loggia?
Malinowski: Proszę Pana, czy Pan mógłby mieszkać w czymś takim?
Janek: Pan chyba żartuje.
Malinowski: Ale proszę Pana.Tu jest jeden pokój.Proszę.A tu jest drugi pokój.Proszę.Tu jest balkon.Proszę, a tu jest kuchnia.Proszę.
Janek: A gdzie jest łazienka?
Malinowski: Łazienka jest tam.Proszę Pana nie mam wyboru.Muszę to brać.

SCENA 3 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Janek: Tu jest balkon, tu jest drugi pokój i tu jest kuchnia.
Wanda: Łazienka gdzie jest?
Janek: Tam za kuchnią.I on to musi brać, on nie ma wyboru.
Wanda: Słuchaj to, jeżeli on chce się zamienić to jest wariat.
Janek: Dlaczego wariat? Dlaczego wariat?Widziałem go, był wzruszony, jest sentymentalny jak każdy mężczyzna.Jeżeli tutaj stało jego łóżeczko przykryte łowickim kilim – szkockim kocem, jeżeli za tą ścianą jego matka dorabiała sobie haftowaniem, je…
Wanda: No przecież tam jest łazienka!
Janek: Wiem haftowała w łazience, miała słaby wzrok.Te drzwi poznał od razu.No ja nie mogę mieć żadnych wyrzutów sumienia, bo on tam nie chce mieszkać.
Wanda: A tutaj chce?
Janek: A tutaj chce!

SCENA 4 W MIESZKANIU MALINOWSKIEGO
Wanda: Chwileczkę! Proszę Pana.Mieszkanie jest pańskie i tylko pańskie?
Malinowski: Oczywiście.Proszę.
Wanda: Nikt więcej tu nie mieszka?
Malinowski: Nie.Proszę.
Wanda: Oczywiście spłacone?
Malinowski: Oczywiście tak. Proszę.
Wanda: Dom nie jest przeznaczony do rozbiórki?
Malinowski: Skądrze. Proszę bardzo.
Wanda: Proszę Pana?
Malinowski: Słucham.
Wanda: Czy Pan jest?Bardzo przeprasza, ja zapytam wprost.
Malinowski: Proszę smiało.
Wanda: Czy Pan ma nieograniczoną zdolność czynności prawnych?
Janek: Kochanie!
Malinowski: Proszę tylko podpisać, a wszelkie formalności ja sam załatwię.Pan zgłosi się tylko do administratora.
Janek: Gdzie, gdzie jest administrator?
Malinowski: Administrator może być albo w piwnicy, albo na dachu, różnie.

SCENA 5 NA DACHU MIESZKANIA MALINOWSKIEGO
Janek: No tu go też nie ma.
Wanda: Choć.Ha ha ha ha uu.
Janek: No no no.

SCENA 6 W SZKOLE
Janek: Kto to napisał? Majerówna!
Uczennica: To nie ja!
Janek: Autor!
Uczennica: yyy Sienkiewicz.
Janek: No niezupełnie.Mickiewicz.Trzy minus.

SCENA 7 NA KLATCE SCHODOWEJ W NOWEGO MIESZKANIA FILIKIEWICZÓW
Lokatorka: Przepraszam bardzo Pana, gdzie tu najbliżej można kupić kaszę?
Janek: A nie wiem ja tu jestem nowy.
Sasiad: Salon eee salon spożywczy proszę Panią będzie o tu, zupełnie blisko.
Lokatorka: Aha tu.No, ale teraz to gdzie można kupić?
Sasiad: A teraz pójdzie Pani do Sobieskiego, tam wsiądzie Pani w 184 i następnie po trzech przystankach wysiądzie Pani i łapie Pani 131 i wysiada Pani koło poczty i już za następnym rogiem ma Pani kaszę.Ale to nie problem, może by Pani wstąpiła do mnie? Mieszkam na czwartym piętrze mieszkania 416 to ja Pani …
Lokatorka: Ma Pan kaszę?
Sasiad: Tak tak.
Lokatorka: Dziękuję bardzo.
Sasiad: Tylko musi Pani mocno pukać, bo mam niestety zepsuty dzwonek.
Lokatorka: Dobrze, dobrze.
Sasiad: To ja zaraz wracam.O przepraszam bardzo.To ja zaraz wracam, zaraz wracam i wszystko załatwimy.

SCENA 8 U SĄSIADA
Sąsiad: Otwarte, proszę wejść.

SCENA 9 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Janek: Pomocy! Pomocy!
Dąbczak: Co jest?
Janek:Kran się urwał.
Dąbczak: Aa, niech Pan to puści.
Janek: Nie mogę.
Dąbczak: Niech Pan to puści.
Janek: Nie mogę.
Dąbczak: No tak nie lepiej?No co?
Janek: No tak oczywiście, dziękuję Panu.
Dąbczak: Drobiazg.Jerzy Dąbczak, bardzo mi miło.Panie kolego, to się nie ma co przejmować, to się wszystko zgłasza jako usterki.
Janek: No tak, ale widzi Pan, tu w tych drzwiach szyba poszła.
Dąbczak: Tak tak, to się wszystko zgłasza jako usterki.No to nie jest problem.Wporządku.Pum pum pum pum pum.
Janek: Ale to jeszcze nie wszystko!
Dąbczak: No, no.
Janek: Okna się nie domykają.
Dąbczak: Tak.
Janek: Gaz się ulatnia.
Dąbczak: Uhu.
Janek: Ten…Tynk się sypie.
Dąbczak: No co Pan chce? Nowe jest to się sypie.
Janek: Kaloryfer nie działa.
Dąbczak: Ee
Janek: Nie działa.
Dąbczak: Hy, to chwilowe jest – elektrociepłownia musi wykonać plan, także od jutra będzie ciepło jak w uchu i to tak gdzieś do jakiegoś 82-go roku.
Janek: A potem?
Dąbczak: A potem przyłączą więcej budynków wiec będzie chłodniej, ale będziemy monitować.
Janek: Będziemy, to znaczy, że będę się z tym mógł zwrócić do Pana.
Dąbczak: Ja takie sprawy załatwiam od ręki.
Janek: Woda!
Dąbczak: Gdzie? Aha.Widzi Pan!Ale to z korytarza jest?
Janek: Nie , no jak?
Dąbczak: Z łazienki.Musiałeś czymś zatkać.
Janek: Pan mysli, że ja zatkałem?
Dąbczak: No a kto?Jasne, że ty.O popatrz.No… dobra gotowe, dobra mów mi Jurek.
Janek: Dobra! Janek
Dąbczak: Dobra Jasiu teraz szybko do piwnicy pobiegniesz, rozumiesz i na rurze zakręcisz taki kran, żeby nam tutaj przestało lecieć.No ciach, ciach, ciach, ciach, ciach zasuwaj, zasuwaj.
Janek: Przestało?
Dąbczak: Tak jest.
Janek: Pozostaje jeszcze kwestia podłogi w tamtym pokoju.
Dąbczak: No.
Janek: Ja myślę, że powinien Pan…Przepraszam powinieneś wymienić klepkę.
Dąbczak: Uhu to już będzie moja broszka.
Janek: Dziękuje bardzo.
Dąbczak: Nie ma za co, robię to w końcu dla siebie.
Janek: Tak.Chciałeś powiedzieć dla ciebie.
Dąbczak: No właśnie mówie dla mnie.
Janek: Nie rozumiem.
Dąbczak: No jak to, przecież nie będę mieszkał z krzywą podłogą.Słuchaj na razie pędzę po rzeczy, a potem sobie pogadamy, baj!
Janek: Może Pan mi to łaskawie wytłumaczy?
Dąbczak: Co Jasiu?
Janek: Że nie będzie Pan mieszkał z krzywą podłogą.
Dąbczak: No, bo u mnie podłoga musi być równiuteńka.
Janek: Niee.Jakim prawem chce Pan nam zabrać jeden pokój?
Dąbczak: Jak to zabrać?Jestem w nim zameldowany!
Janek: A.Od razu wiedziałem, że tamten coś kreci.
Dąbczak: Który tamten?
Janek: Malinowski, co się zamienił.
Dąbczak: A ten nie, nie, ja go nie znam.Ja nie jestem u niego zameldowany, tylko u was.Jasiu w jakiej wyście byli spółdzielni zapisani mieszkaniowej?
Janek: Elektromonter.A bo co!
Dąbczak: No, gdybyś tam dostał mieszkanie, to ja bym się tam z wami przeniósł.
Janek: A nie, nie, ja się nie zgadzam.
Dąbczak: Jasiu nie możesz się nie zgodzić, skoro jestem zameldowany u was w waszym starym mieszkaniu i gdziekolwiek się przeniosę, sekunda, znaczy wy się przeniesiecie ja się razem z wami przeniose.Nie mogę zostać na bruku biedny misiu!
Janek: A skąd wiesz biedny misiu, że cię nie wymeldowałem proszę cię.
Dąbczak: Bo nie mogłeś biedny misiu Jasiu proszę ciebie.Znaczy mógłbyś cytuje gdybym się udał w niewiadomym kierunku i przez sześć miesięcy nie dawał znaku życia.Ale ja regularnie dawałem znaki.Pamiętasz?
Janek: Haaaaa jakie znaki?
Dąbczak: Ha, ha, wiedziałem, że będziecie wyzucali moje kartki i dlatego wysyłałem poleconym i komplet pokwitowań mam tutaj.
Janek: Ty jesteś Jerzy Dąbczak.
Dąbczak: Tak jest, pierwszy mąż twojej żony.
Janek: Zaczekaj!
Dąbczak:No!
Janek:Wobec tego ja się nie przeprowadzam.
Dąbczak:Dobra Jasiu bo ja mam …
Janek: Za sześć lat do Elektromontera.
Dąbczak: Dobra może cię podrzucić!
Janek: Nie dziękuję.
Dąbczak: No, to dobra, bo ja jadę przez wierzę, baj!

SCENA 10 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Wanda: Teee yhu mam dosyć tego yhu.
Janek: Wanda zostało nam tylko jeszcze pięć lat czekania.
Wanda: On tam też się zalęgnie.
Janek: Coś się zmieni do tego czasu.
Wanda: Jurek się nie zmieni.
Janek: No, to coś wymyślimy.
Wanda: Ty akurat coś wymyślisz.
Janek: Ja cię proszę Wanda.
Wanda: Janek?
Janek: No!
Wanda: Ja mam pomysł!
Janek: No.
Wanda: Przeprowadzimy się w nocy, zabarykadujemy drzwi, nie wpuścimy Jurka.
Janek: O.Proszę, to jest twoja pierwsza rozsądna propozycja.
Dąbczak: Jogibabu.No jestem, dobry wieczór.Eee ślicznie wyglądasz Duśka!
Janek: Czym mogę Panu służyć?
Dąbczak: Chwileczkę Janek.
Wanda: Janek, Janek zrób coś?
Dąbczak: Nie, w porządku jest, dziękuję panu, przepraszam.
Ochrona: Dobranoc.
Dąbczak: Dobranoc, dziękuję, przepraszam Pana.
Janek: Chciałbym powiedzieć …
Dąbczak: Janek w porządku jest!
Janek: Chciałbym powiedzieć …
Dąbczak: Jasiu pochopnie was osądziłem
Janek: Jerzy?
Dąbczak: Wiesz, myślałem, że się zabarykadujecie, wiesz nie masz prawa mnie nie wpuścić, ale na wszelki wypadek.Aha, no tak.
Janek: Rozumię, nie otrzymał pokoju w hotelu.
Dąbczak: W jakim hotelu?
Janek: Ja się nie zgadzam.
Dąbczak: A ja się zgadzam, nie mogę zostać na bruku. Biedny miś.Dulka, Janek co tak stoisz? Choć!Dulka nie macie trochę herbaty w domu?
Wanda: Mamy.
Dąbczak: O i dobrze.
Wanda: Janek szlafrok mi podaj.
Dąbczak: Ale to śmieszne Dulka, no co mnie się wstydzisz, w końcu jesteśmy jak gdyby jedna rodzina.Nie!Eee brawo Dulka, nic się nie zmieniłaś, nawet się zaokrągliłaś tu i ówdzie, zdaje się, co?No, opowiadajcie trochę.Co taka cisza kłócicie się?Jasiu myśmy mieli z Dulką najwspanialsze narzeczeństwo.Dulka, pamiętasz te stodołe na Mazurach, co to deszcz nas złapał, a w spółdzielni Jasiu mieli tylko pomarańczówkę.Od tamtej pory to bym się wolał trucizny napić niż pomarańczówki.Uu, hu, Dulka, opowiadałaś Jasiowi jak żeśmy się wtedy, hy stoczyli hy po sianie na tamtych na dole?
Wanda: A ha ha.

SCENA 11 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Dąbczak: Jasiu nie gwiżdż po nocy tylko śpij teraz i zgaś lampę, dobrze!

SCENA 12 W SZKOLE
Dyrektor: Uuu Nie rozumię?Bardzo dobrze, przecież macie zwiększoną ilość godzin?
Janek: No właśnie,ale chodzi o to , żeby zmniejszyć Panie dyrektorze!
Dyrektor: Panie kolego bardzo dobrze, ale przecież w ubiegłym tygodniu prosiliście o zwiększenie!
Janek: Tak, ale …
Dyrektor: No więc hy, hy , hy zgodzicie się chyba, że tutaj hy, hy.
Janek: A nie, nie, rzecz chodzi, rzecz polega na tym, że żona moja chodzi do pracy na jedenastą, a ja chodzę różnie, a chodzi mi o te godziny poranne, dlatego, że jest nerwowa atmosfera ostatnio, żona cierpi na bezsenność, ja po prostu nie chcę, aby ona zostawała w domu sama z…Sama.
Dyrektor: Bardzo dobrze, dostatecznie.A może to znaczy… sama, sama.

SCENA 13 W MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Dąbczak: Jogibabu.Tak jest, pies powiadają jest największym przyjacielem człowieka, właściwie.
Wanda: To ty chcesz tu trzymać psa?
Dąbczak: Poczekaj, chciałbym go tylko na próbę na razie.Może się zdecyduję na kota raczej.Właśnie, co mi radzicie?Kota, czy psa, nie wiem, bo jabłek właściwie on nie je no!
Janek: Jerzy?
Dąbczak: Co? Kota?
Janek: Czy możesz ze mną wyjść na chwilę?
Dąbczak: Mogę no!
Janek: Jerzy?
Dąbczak: No?
Janek: Ja przeprowadzę się na Groble.
Dąbczak: No wiem!
Janek: Ale pod jednym warunkiem.
Dąbczak: No!
Janek: Nie będziesz podrywał Wandy.
Dąbczak: A czy ja ci ją podrywam?
Janek: To jest mój warunek.
Dąbczak: Rozumiem Jasiu ręka.
Janek: W porządku.
Dąbczak: W porządku.
Janek: Jutro zacznę załatwiać przeprowadzkę.
Dąbczak: Janek nic nie załatwiaj, w porządku, bagażówka przyjeżdża jutro o 1000
Janek: Skąd wiedziałeś?
Dąbczak: No Jasiu w moim zawodzie!
Janek: A co to za zawód?
Dąbczak: No to jest ten, jakby ci to powiedzieć.To jest nowy zawód, wiesz on nie ma nazwy.

SCENA 14 W ADMINISTRACJI ORAZ PRZED BLOKIEM
Administrator: A jaki jest zawód szwagra, bo tu nie napisane.
Janek: Dlaczego szwagra?
Administrator: Poprzednie nazwisko pańskiej żony.Znaczy się braciszek?
Janek: Nie, to jest pierwszy mąż mojej żony!
Administrator: No tak.
Janek: Niech Pan sam powie.Do czego to podobne, żeby on miał prawo dalej razem z nami.Widział Pan kiedyś coś takiego?
Administrator: U w tym nie ma nic nadzwyczajnego.Widzi Pan tego tu? Wie Pan skąd go wyrzucamy?
Janek: Skąd?
Administrator: Od własnej żony.
Janek: Niemożliwe!
Administrator: Możliwe, było małżeństwo, rozwiedli się, ale musieli razem mieszkać, ona wyszła drugi raz za mąż, a teraz tego drugiego się eksmituje, bo pierwszy nie chce się zgodzić na jego zameldowanie.No dobra dobra.
Janek: Mnie nikt nie wyeksmituje.
Administrator: Bo Pan jest głównym lokatorem.Ale, ale widzi Pan jak Panu dobrze a Pan jeszcze narzeka. Pan się wprowadził ze wszystkim?
Janek: Nie, dzisiaj przywozimy rzeczy.
Administrator: Zamki trzeba będzie założyć, ma Pan 20 groszy?
Janek: Mam proszę, u mnie są zamki.
Administrator: Ale nowe trzeba będzie założyć!
Janek: Jak to nowe! Dlaczego?
Administrator: Niech Pan mnie nie rozśmiesza, pański zamek każdy lokator osiedla otworzy swoim kluczem ha ha.
Janek: Administracja jest chyba zobowiązana wyposażyć mnie w odpowiednie zamknięcie?
Administrator: Oczywiście jak Pan się będzie upierał, to spółdzielnia Panu założy, ale …
Janek: A nie można by tak niezależnie od spółdzielni?
Administrator: A niezależnie jest inna rozmowa.Monter do Pana wpadnie jutro 1645. Dzwonek jest?
Janek: Jest.
Administrator: Ale nieczynny.
Janek: Nie sprawdzałem.
Administrator: Nie czynny.Elektryk do Pana wpadnie dziś wieczorem.Przy okazji przesunie Panu plombę, żeby Pan mógł korzystać z gazu.
Janek: Jak to? Gaz zaplombowany? Dlaczego?
Administrator: Niech Pan nie będzie dzieckiem, elektryk Panu kontakty założy.
Janek: Jakie kontakty? Nie ma kontaktów?
Administrator: Są, ale zatynkowane, długo by Pan musiał szukać.Klamki są?
Janek: Są.
Administrator: A zlewozmywak?
Janek: Jest, jest.
Administrator: Pan jest szczęściarz, musieli przeoczyć.

SCENA 15 PRZED BLOKIEM
Dąbczak: Kochany, yyy te dwie walizki dasz na górę dobra?
Kierowca: Dobra.
Dąbczak: I ten?
Kierowca: Szefie Pan Dąbczak powiedział, że należy się 200 zł.
Janek: Proszę.
Kierowca: Raz, dwa dobra.
Janek: Proszę Pana więc ja bym prosił tak, żeby Pan łaskawie skoczył na górę i ja obejmę z drugiej strony, bo ja sam nie dam rady. Halo!
Monter rusztowań: Ej, Panie zostaw Pan te rurkę.Chce Pan, żeby się w holerę zwaliło?
Sąsiad: Sąsiedzie z tamtej strony jest blok, ja już na nim wciągałem, a zresztą zejdę to Panu pomogę.
Sąsiad: No dobra, ja teraz polecę na górę i odbiorę.
Janek: Dobra.
Sąsiad: Sąsiedzie, co Pan tam robi?

SCENA 16 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Wanda: Janek, Janek, co ci się śniło?
Janek: A bo co?
Wanda: Pierwsza noc będzie.
Janek: No, więc.Oj lepiej żeby nie.
Wanda: A co ci się śniło?
Janek: On.
Wanda: Ooo hu, hu.
Janek: Załóż, załóż żeś coś na siebie Wanda, załóż.
Wanda: A co, już ci się nie podobam?
Janek: Nie szszszyba, szyba, szyba!
Wanda: Nie, on jeszcze śpi.
Dąbczak: Nie śpi, nie śpi.
Janek: Jezus Maria!
Dąbczak: Bez przesady, nie przejmuj się Jasiu, jak wyjdzie to sobie znowu pośpię.

SCENA 17 W ADMINISTRACJI
Administrator: To nie jest takie proste, wie Pan, kiedyś to nie był problem, niepożądany element, eksmisja i cześć, a teraz się strasznie zbiurokratyzowało: paragrafy, papierki, załączniki.Nie lubię tego.Oczywiście każdego można wysiudać, tylko to dłużej trwa.
Janek: Jak?
Administrator: Wie Pan najprostszym powodem to chuligaństwo, dewastacja, mieszanina, pijaństwo.Oczywiście to musi na żądanie mas pracujących, no rozumie Pan, jakieś z 5, 6 donosów, skarg, zażaleń. To wystarczy.
Janek: Tak!
Administrator: Z tym, że w zasadzie anonimów się nie rozpatruje, ale dobrze jak są.
Janek: Ale skąd będę miał pewność, że napiszą?
Administrator: Napiszą, napiszą.

SCENA 18 W SKLEPIE SPOŻYWCZYM
Janek: Jeszcze bardzo Panią proszę taki smak do ciasta, taki w małych buteleczkach się sprzedaje, pomarańczowy
Ekspedientka: Proszę bardzo.
Janek: Kolor, znaczy smak, smak pomarańczowy żeby … O tak, dziękuję.
Ekspedientka: Proszę uprzejmnie.

SCENA 19 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Dąbczak: No!
Janek: Jerzy, chciałbym z tobą troszeczkę porozmawiać.
Dąbczak: No, ale nie musisz pukać Jasiu jesteśmy u siebie.
Janek: Właśnie, widzisz powinniśmy się lepiej poznać.
Dąbczak: O co chodzi Beniek?
Janek: Wanda wraca dzisiej później, ja mam trochę alkoholu w lodówce.
Dąbczak: Eee.
Janek: No, no mam.
Dąbczak: Janek, co ty? Co ty? Co ty?
Janek: No,choć.
Dąbczak: Dawaj.Jogibabu, brawo Jasiu.O rany pomarańczówka, dla mnie!
Janek: Nie, to dla mnie, a ty popatrz, popatrz!
Dąbczak: Ee, w porządku, cała bateria, nie znałem cię z tej strony?
Janek: Widzisz!
Dąbczak: Ale, że ty lubisz pomarańczówke to jest cud przyrody.
Janek: Ależ!
Dąbczak: Ty wiesz, że ja ci tego do ust nie wezmę.
Janek: No, to ciach.
Dąbczak: Wiwa.
Janek: Ciach.
Dąbczak: Jasiu, ale Wanda muszę ci powiedzieć, kryształ.
Janek: Pewnie.
Dąbczak: Jak Boga kocham.
Janek: A jak!
Dąbczak: Żeś tak z Wandą trafił w punkt! No.
Janek: Ciach.
Dąbczak: Ciach.Nie, ale przy…dzuj Jasiu.
Janek: Ale dlaczego?
Dąbczak: Nie, nie.
Janek: Jak pić to pić.
Dąbczak: Ja wiem, ale wiesz, jak wchodzę na zor… na orbitę lubię trochę narozrabiać.
Janek: To co, ja też
Dąbczak: Ja cie nie znałem z tej strony.Ciach.
Janek: A ha ha, a widzisz dobraliśmy się.
Dąbczak: Tak, uu, a poza tym wiesz – nosi mnie.
Janek: A mnie też.
Dąbczak: Też?Nosi mnie.
Janek: Co znaczy nosi?
Dąbczak: Ehe, teraz jak mieszkałem w Gorzowie, wiesz biedny miś, a tam był remont budynku, ciach, to proszę ciebie, żeśmy popili zdrowo, tam taka blondynka Elka mieszkała, rozumiesz – w porządku –ćwarta rana, co ja robię? Po rusztowaniach bracie i do wszystkich okien, nie wiedziałem gdzie, Pani Elu, Pani Elu!
Janek: U nas też jak się wejdzie na parter na rusztowania to do dziesiątego piętra można dojść, ty po kolei tak do przodu?
Dąbczak: Ha, ha no , ale dziewczyna, dziewczyna.Poczekaj.Pani Elu.
Janek i Dąbczak: Pani Elu
Dąbczak: Dobraliśmy się… po rusztowaniach.
Janek: No już ciach, ciach, ciach, ciach.
Dąbczak: Serwus.Co ty nie masz wódy już?
Janek: Ah czekaj zaraz, dowody rzeczowe się usuwa.
Dąbczak: I bardzo słusznie.A? Muszę ci powiedzieć Jasiu jak Boga kocham Wanda kryształ jest, jak Boga kocham kryształ jest Wanda.
Janek: Jogibabu proszę.
Dąbczak: Jasiu!Jak ja nie lubię tych wstrętnych myszy.Jeee ja.
Janek: Ha, ha, ha, ha.
Dąbczak: Skąd to masz?
Janek: Schowane miałem przed Wandą.
Dąbczak: Ja cie z tej strony nie znałem bracie.
Janek: A widzisz!
Dąbczak: Chwileczkę, chwileczkę, ty mnie, ja tobie.
Janek: Jezus Maria.
Dąbczak: Chwileczkę, nie ma Jezus, nie ma Jezus, jest bateria, psiu, psiu, milcz i uważaj.Zapamiętaj sobie co ci powie Pan Jurek – Nie czas żałować róż, kochany, kiedy płoną kolce no! Tak jest widzisz, widzisz.Ciach, no przyzwyczaisz się do wszystkiego i ciach.

SCENA 20 NA KLATCE SCHODOWEJ
Sąsiadka: Jasiu szybciej – chcesz mleczka?
Janek: Oj, dziękuję, dziękuję.
Sąsiadka: Słuchaj, czy ty jesteś kaskaderem?Wczoraj wlazłeś do mnie na dwunaste piętro, byłam zachwycona, jak ty to robisz?
Janek: Strasznie Pana przepraszam, to się już nigdy nie powtórzy, bardzo przepraszam.
Sąsiadka: A dlaczego? , a może chcesz przyjść do mnie na śniadanko?
Janek: Nie, nie, nie, nie, nie, nie jadam śniadań!
Sąsiad: Oj wesolutko tam było wczoraj u was.
Janek: Ja przepraszam bardzo.
Sąsiad: Oj, nic nie szkodzi.Ja też to lubię.Wie Pan musimy kiedyś razem.Wie Pan ?Hu, hu, ha, ha, ha.

SCENA 21 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Wanda: O! Przyszedł.
Dąbczak: E he!
Janek: Wanda, co to znaczy?
Wanda: Uh, nie odzywaj się do mnie, ty!
Dąbczak: Uh, nie odzywaj się do niej, ty!
Janek: Wandeczko?
Wanda: Wandeczko, Wandeczko!
Dąbczak: Wandeczko, Wandeczko!
Janek: Co ty tutaj robisz?
Dąbczak: Nie widzisz! Hi, hi, hi, tak, pocieszam żonę, która ma męża pijaka, Wandeczko!

SCENA 22 W ADMINISTRACJI
Administrator: Na początek poszło Panu zupełnie nieźle. Założyłem już dla Pana teczkę: cztery donosy, skargi, wszystkie w bardzo ostrym tonie
Janek: Czy ja mogę tę teczkę zabrać?
Administrator: A nie, to dla mnie bardzo cenny dowód mojej działalności społecznie pożytecznej. Teczka zostanie u mnie, przedstawimy ją gdzie trzeba, we właściwym czasie.Eee, Panu po co ta teczka?
Janek: Proszę Pana, wszystkie te skargi są na niejakiego Filikiewicza, a Filikiewicz to ja.
Administrator: A ha, aaa to gorzej. Mam tu wasze dowody do zwrotu.Ja nie mam pamięci do nazwisk.To Pan jest Filikiewicz?
Janek: Tak.Filikiewicz.
Administrator: A ten drugi nazywa się Dąbczak?
Janek: No właśnie.
Administrator: A czy on będzie meldował żonę?
Janek: Nie, Pan znowu myli, żona jest moja.
Administrator: A wiem, mnie chodzi o to, czy on ma zamiar zameldować tę drugą żonę, wprowadzić?
Janek: Jezus Maria, to on ma jeszcze żonę i dzieci?
Administrator: Nie wpisane.Żona jest – o proszę!
Janek: Adres?
Administrator: Słucham?
Janek: No, gdzie ona mieszka?
Administrator: Łomża, aaabo co?

SCENA 23 W ŁOMŻY
Lusia: Nie ma róży bez miłosci, daj mi więc ten kwiat, nie ma róży …
Janek: Przepraszam.
Lusia: …bez zazdrości …
Janek: Przepraszam
Lusia: …daj mi ten czerwony kwiat, ole.
Janek: Przepraszam, czy tutaj mieszka Pani Dąbczakowa?
Lusia: Nie.
Janek: Przepraszam, numer musiałem pomylić.
Lusia: Chwileczkę, Pan szuka Dąbczakowej?
Janek: Tak.
Lusia: Ci, ahaha, ale numer.No!
Janek: To Pani?
Lusia: Tak, w pierwszej chwili nie dosłyszałam jak Pan pytał.
Janek: A, a, ha, no tak.
Lusia: Pan wejdzie.
Janek: Proszę Pani jako serdeczny przyjaciel Pani męża, przyjechałem specjalnie po to, żeby Panią ostrzec.Niech się Pani broń Boże nie przeprowadza do jego nowego mieszkania, Pani oczywiście wie, że on się przeprowadził na Groble?
Lusia: Pan mówi, Pan mówi.
Janek: Proszę Pani, Pani mąż, nasz biedny Jerzy gnieździ się w maluteńkim pokoiku, wie Pani w czyim mieszkaniu? W mieszkaniu nałogowego alkoholika.Są skargi w administracji.
Lusia: Pan mówi, Pan mówi.
Janek: Cała teczka do mnie …
Lusia: Tatuśku jesteś tam?
Ojciec Lusi: No!
Lusia: Chwała Bogu, spuść psy.
Ojciec Lusi: Dobra.
Lusia: No teraz się stąd nie wyjdzie, dwa wilki specjalnie szkolone.
Janek: Niby, dlaczego?
Ojciec Lusi: Luśka, co jest?
Lusia: Przyszedł facet od Dąbczaka.
Ojciec Lusi: A, to już idę.
Janek: Proszę Pani?
Lusia: Cicho, cicho będzie Pan rozmawiał z tatuśkiem.
Janek: Przyjechałem tutaj z życzliwości, bezinteresownie.
Lusia: Cicho!
Ojciec Lusi: Posłać po Zenka?
Lusia: Nie trzeba tato, marny jest!
Janek: Kto jest marny?
Ojciec Lusi: Zaraz, zaraz, chwileczkę.Adres?
Janek: Jaki adres?
Lusia: Tato, on po dobroci nic nie powie.
Ojciec Lusi: Adres?
Janek: Proszę jaki …
Ojciec Lusi: Adres, no?
Janek: Jaki co?
Ojciec Lusi: Adres? No, adres, adres, no co? Zgłupiałeś, co?
Janek: Mój adres to jest moja prywatna sprawa, ja Pani i tak nie puszczę, po co Pani adres?
Ojciec Lusi: Cicho.
Lusia: Proszę Pana.
Ojciec Lusi: Nie udawaj głupiego!
Lusia: Tato! Niech się Pan nie denerwuje.
Ojciec Lusi: Adres mów?
Lusia: My chcemy wiedzieć tylko gdzie jest Dąbczak?
Janek: Jak to, to Pani nie wie?
Lusia: Nie.
Janek: Pani chce tylko wiedzieć gdzie jest Jerzy.
Lusia: Tak.
Janek: Ha, ha, ha, ha, ha, ha, proszę Państwa, chwileczkę.Ja jeszcze nie bardzo rozumię, ale o ile się zorientowałem to państwo specjalną sympatią Pana Dąbczaka nie dażą?
Lusia: Niech by tylko dopadłam drania!
Janek: To, to się …
Ojciec Lusi: Adres?
Janek: To wspaniale, mamy wspólne interesy.
Lusia: Jakto?
Janek: No!
Lusia: Jak to wspólne interesy?
Janek: No …!
Lusia: Przecież Pan jest jego przyjacielem.
Janek: Przyjacielem, on mi się wpakował do mieszkania na siłę.
Lusia: Panu do mieszkania?
Janek: Mnie na siłę , na grandę, na hama.
Lusia: A gdzie Pan mieszka?
Janek: Groble, Nowoprojektowana szósta za …
Ojciec Lusi: Dowód osobisty?
Janek: Proszę Pana.Proszę, może Pan sprawdzić.
Lusia: Adres, adres?
Ojciec Lusi: Zaraz.
Janek: Proszę Pani, no to teraz może mi Pani powiedzieć o co chodzi?

SCENA 24 W ŁOMŻY
Ojciec Lusi: Patrz Pan taka roślinka, a ile to roboty? I co? 11 złoty, a w hurcie to 9, eee.
Janek: No dobrze, a co to ma wspólnego z Dąbczakiem?
Ojciec Lusi: No, powiedz mu Luśka.
Lusia: Mam narzeczonego.
Janek: Męża?
Lusia: Nie narzeczonego Zenka, no, Zenek mógłby dostać fajną robotę w Warszawie, a nie ma meldunku, no ja też nie mam, a bym się chciałam wyrwać stad na kilka lat bynajmniej, tak, no i napatoczył się Dąbczak i zaproponował ślub na lipę.
Janek: Co znaczy na lipę?
Lusia: Przychodzę do Dąbczaka, który ma meldunek w Warszawie, melduje się u niego jako żona.Tatusiek kupuje mi mieszkanie, rozchodzę się z Dąbczakiem, wychodzę za Zenka, Zenek melduje się u mnie jako mąż.
Janek: Trochę to skomplikowane!
Lusia: Ale Panie bardzo proste, ilu ludzi tak robi?, albo za pomocą dzieci, albo tym wie Pan smarowaniem, ale Dąbczak był tańszy!
Ojciec Lusi: Ale oszukał, zwiał, szukamy go od dwóch miesięcy!
Lusia: No!
Janek: To znaczy, że on przed Panią ucieka?
Lusia: Tak.
Janek: On przed Panią ucieka.
Lusia: Tak.

SCENA 25 NA KLATCE SCHODOWEJ
Lusia: Na które piętro jedziemy?
Janek: Piąte.
Lusia: Piąte, o jest.
Sąsiad: Dzień dobry.Proszę, proszę bardzo.
Lusia:Ależ proszę bardzo.
Sąsiad: A nie, nie, nie, nie.
Lusia: Dziękuję.

SCENA 26 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Janek: Proszę, tu jest jego pokój, może Pani się rozbierze, ciepło jest tutaj.
Lusia: O, o dziękuję.
Janek: I, o wie Pani teraz jak on wejdzie, to żeby on od razu zobaczył, że Pani tutaj jest zadomowiana.Ma Pani nocną koszulę?
Lusia: Hi, hihihi gdzie, gdzie mam mieć?
Janek: Jasne, jasne.Sekundę, ja Pani dam takie dziwne, nowe, żona ma on nie zna i o, będzie myślał, że to jest Pani, sekundę.Niestety nie wiadomo kiedy on przyjdzie, bo on zawsze bardzo różnie wraca, ja dam Pani coś do czytania, o proszę.Przepraszam Panią bardzo, nie, dobrze, bardzo dobrze, oczywiście.
Lusia: I hi hi o.
Janek: Niech się Pani położy. Świetnie.
Lusia: I hahaha.
Janek: Proszę, proszę.
Lusia: Nie ma tu telewizor?
Janek: Niestety.
Lusia: Uu.
Janek: Jogibabu.A nie to moja żona.Wandeczko, to jest Pani Lusia, moja niespodzianka, którą znalazłem w Łomży i zainstalowałem u nas osobiście.A zapomniałem, że się do mnie nie odzywasz.Popsztykaliśmy się z żoną dzisiaj troszeczkę i właśnie może dlatego jest taka niegościnna.
Lusia: E ja, e ja to Pani wszystko wyjaśnię.Ja rozumię, że Pani bardzo trudno uwierzyć,ale to, ehe, ta koszula to niby tak miało wyglądać, że niby ja to tak na niby.
Janek: No tak, no pożyczyliśmy sobie.
Lusia: Pan jej wytłumaczy.
Janek: No przecież wytłumaczyliśmy chyba dość jasno.Wanda, Wanda nie rób przedstawienia ja ci mogę wszystko wyjaśnić.
Wanda: Nie Janek, nie mów, ja wiem.To twoja odpowiedź na to, co ja dzisiaj rano, ale ty …
Janek: Słucham?
Lusia: …nie możesz mi tego zrobić.Ja cię przepraszam, ale zerwiesz z nią na zawsze, powiedź żeby sobie poszła.
Janek: Między nami jeszcze nic nie było.
Wanda: Słowo?
Janek: Słowo.
Wanda: Ubierać się, wynosić się już, już.
Lusia: A, aaa.
Janek: Nie Wanda, zaczekaj.Wanda uspokój się.
Lusia: Aaaa.
Janek: Nie wychodzić, nie ubierać się.Chcesz, żeby Jerzy sobie poszedł, bo może nie chcesz?
Wanda: Chcę!
Janek: No!
Lusia: No!

SCENA 27 W SZKOLE
Wanda: Dziękuję.
Dyrektor: Do widzenia.
Wanda: Panie dyrektorze, przepraszam bardzo, byłabym zupełnie zapomniała.Czy ja mogę prosić w imieniu męża o zwiększenie ilości zajęć pozalekcyjnych?
Dyrektor: Bardzo dobrze, do dostatecznie, to znaczy nie rozumię hy, hy hy.A dlaczego mąż nie zwróci się do mnie z tym sam?
Wanda: Wie Pan, zmusza nas do tego sytuacja domowa.Janek jest zbyt ambitny, aby przyznać się do tego nawet przed Panem.
Dyrektor: Bardzo dobrze, dostatecznie, …a ha.

SCENA 28 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Lusia: Dlaczego nie macie Państwo telewizora?, nie lubicie telewizji, bo ja przepadam.O tu dzisiaj będzie Połomski Jerzy – on jest słodki, nie u hu.U nas była kiedyś ta, Kozłowska Stenia, tfu i ta, Urszula Sipińska – całą noc nie spałam, a wiecie Państwo, jaką ona śpiewa ostatnio piosenkę, taką śliczną liryczną: nie ma róży bez miłości.
Zenek: Gdzie tu jest łazienka?
Lusia: No wie Pan, żeby tak było fajnie, się spotkamy tak: nie ma róży bez miłości, daj mi więc ten kwiaat, nie ma róży bez zazdrości, daj mi ten czerwony kwiat, oleś, a wie Pani teraz …
Zenek: Pan tutaj mieszka
Lusia: …nie ma róży bez miłości…
Janek: Tak.
Zenek: Ach żeś ty łobuzie, ja cię nauczę, ja ci pokażę.
Lusia: A ten Kocoń Waldemar …Zenek to nie ten!
Zenek: A który?
Lusia: Zenek, to nie ten idioto.
Zenek: Strasznie Pana przepraszam, no myślałem, że to ten.
Janek: Który?
Zenek: Luśka?
Lusia: O my, my, my Pana bardzo przepraszamy, Zenek jest nerwowy, ale przecież nie wróciłam na noc.
Janek: Tak, ale musi musi Pani przyznać, że moja żona wczoraj to się zachowywała jednak troszeczkę powściągliwiej.
Lusia: Troszeczkę tak.
Zenek: O jej, no wie Pan byłem wnerwiony na tego drania.
Janek: Pan go nigdy nie widział?
Zenek: Kogo?
Janek: No tego, co Pan myślał, że to ten.
Zenek: Tak.
Janek: Co tak?
Zenek: Nie widziałem go.
Janek: Wszczyna Pan bójkę, tylko dlatego, że się Panu nie chciało przyjrzeć narzeczonemu dla pańskiej narzeczonej.
Lusia: Ale specjalnie bałam się, że wnerwi.
Zenek: No, i po drugie kochany niczego nie wstrzynam.
Janek: Nie, bardzo dobrze, niech Pan wstrzyna – tłumienie odruchów jest szkodliwe dla zdrowia.
Lusia: Uhu
Zenek: Co?
Janek: Panie, niech go Pan zleje.
Lusia: Zenek go zleje.
Zenek: Jest tu gdzieś budowa?

SCENA 29 NA BUDOWIE
Zenek: Pan potrzyma sekundkę, ja zaraz jestem.
Zenek: Dobra dziękuję.

SCENA 30 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Zenek: Dobra.
Lusia: O proszę.
Janek: Serdecznie Panu dziękuję.
Zenek: O nie ma z co, naprawdę. 200 złotych.
Janek: A tam mam.Proszę.
Zenek: Dziękuję. Wie Pan myślałem, że to ten, wiem.To tak samo jak jeden kolejarz, też siedział w domu, aż tu wraca żona, więc on ją do szafy.
Lusia: Żonę?
Zenek: Nie no głupia, przecież mówię żona wraca, więc on ją do szafy.
Janek: Bo wraca żona.
Lusia: Wiem.
Zenek: Więc on ją do szafy.
Janek: Jerzy wraca, nie ma nowego klucza.
Zenek: Ma klucz, przecież to żona.
Janek: To Jerzy dzwoni do drzwi.
Zenek: Sekundę.Lusia do łóżka, do łóżka.
Janek: Panie Zenku błagam ostrożnie, drzwi!
Zenek: Ten?
Janek: Zwariował Pan! W mundurze!
Zenek: Mógł się przebrać, cwaniaki tak robią.
Lusia: My strasznie Pana przepraszamy, ale mój narzeczony jest taki nerwowy.
Milicjant: Kto tu jest głównym lokatorem?
Janek: Ja.
Milicjant: A ten?
Janek: A jeżeli chodzi o tego, to to nie jest ten, co Pan myśli, że to ten.Pan Dąbczak dopiero przyjdzie.
Administrator: Widzi Pan, że nasze anonimy są rzetelne!
Milicjant: Nie ma róży bez ognia.
Janek: Słucham?
Zenek: Właśnie Pan dzielnicowy wyjaśnia, że nie ma róży bez ognia.
Janek: Chyba bez kolców, a o co chodzi?
Milicjant: U obywatela zamieszkują bez dopełnienia obowiązku zameldowania następujący obywatele.
Janek: Nie, nie, nie, nie, Państwo nie mieszkają u mnie, Państwo tylko w odwiedziny, znajomi.
Milicjant: W nocnej koszuli?
Lusia: To nie jest moja koszula.
Milicjant: O jeszcze jeden! Pozwólcie.
Sąsiad: Ja, ja jestem bezstronnym świadkiem i wszystko słyszałem.
Milicjant: Jak to słyszeliście?
Sąsiad: No, mieszkam piętro niżej.
Milicjant: A ha.
Sąsiad: Ja się oczywiście nigdy do niczego nie mieszam, ale tu sytuacja wygląda nieco inaczej, otóż ci Państwo mają, że tak powiem, nieco inne wymagania seksualne, bo tutaj mieszkało dwóch mężów i jedna żona i wie Pan zawsze mi się wydawało, że brak jest jednej, no i teraz jest.To się nazywa uuu gruppensex to znaczy, że ci Państwo uprawiają, że tak powiem, uuu, jakby to Panu powiedzieć … fu, ale to nie jest karalne.
Janek: Nieprawda, to jest po prostu druga żona naszego pierwszego męża ale, znaczy mojego.
Sąsiad: No tak.
Janek: Bo żona jest moja.
Sąsiad: No właśnie mówię.
Administrator: Bezsensu, jak to róża bez dymu, to się kupy nie trzyma, bezsensu.
Milicjant: Tak jest.Mandat 200 złotych.Ja jutro sprawdzę, czy obywatele się wyprowadzili.
Janek: Oni się nie mogą wyprowadzić, oni są mi tutaj koniecznie potrzebni.
Administrator: To Pan ich musi zameldować.
Janek: Tak.Oczywiście.Macie dowody?
Lusia: Zenek?
Janek: Proszę.
Milicjant: Płaci Pan teraz, czy piszemy na kolegium?
Janek: Nie, no płacę, płacę.Panie Zenku Pan mi da te 200 złoty, będę Panu winien.
Zenek: To razem będzie 400.
Janek: Tak, tak, co?

SCENA 31 W ŁOMŻY
Ojciec Lusi: Szybciej, szybciej.Żółta.
Pomocnik: Jest żółta.
Ojciec Lusi: Nalej troszeczkę tu na ten stół.Już, dobra, dobra nalewajcie.Już, już, już, już, już dawaj świecę, a ty zamknij okno.Co ty robisz durniu?Jak to się szybko pali?
Pomocnik: Dwa centymetry na godzinę.
Ojciec Lusi: A ha , no to daj jeszcze firankę.
Pomocnik: Szefie, co tu będzie potem?
Ojciec Lusi: Jakto co?Pusci się tu róże.
Pomocnik: Nie ma róży bez ognia, nie.
Ojciec Lusi: Ci!
Pomocnik: Na to wychodzi?
Ojciec Lusi: No cicho! No już.

SCENA 32 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Janek: Panie sąsiedzie, Panie sąsiedzie ja pozwolę sobie jak najenergiczniej zaprotestować przeciwko ingerowaniu w moje sprawy prywatne.
Sąsiad: Ależ Panie Jasiu, przecież ja mówiłem w dobrej intencji.Mnie się wydawało, że tylko szczera prawda może Pana uratować w tej głupiej sytuacji.
Janek: Jaka szczera prawda, jaka?Przecież my nic z tego co Pan mówił, to jest bez sensu.
Sąsiad: Oj, młody Pan jest to się Pan wstydzi, a nie ma czego, przecież to ludzkie, a poza tym bardzo modne.Wie Pan do , no mnie przychodzą takie różne, ale czasem niezłe, to niech Pan tylko zapuka trzy razy w podłogę, a ja niby to soli pożyczyć, wie Pan na przykład.
Janek: Ja nie mam żadnej soli? Panie Zenku, ktoś do Pana.
Janek: A to ty?
Dąbczak: A dziękuje ci Jasiu, w porządku.
Zenek: Ten?
Janek: Ten.
Zenek: Dziękuję.
Janek: Panie Zenku, co Pan, czego Pan sprawdza, przecież mówiłem, że to ten.
Zenek: Co?
Janek: To jest Jerzy Dąbczak.
Zenek: No wiem.
Janek: Przecież to on was oszukał.
Zenek: Wcale nie.
Lusia: Skąd.
Zenek: Przecież się wywiązał.
Dąbczak: Jasiu nie nuć, no już w porządku jest.Zenek ma pobyt czasowy, a Luśka na stałe, no.
Lusia: Interes był uczciwy, 10000 za meldunek i nie mam pretensji.
Janek: Ale to ode mnie dostaliście ten meldunek, nie od niego.
Lusia: Panie Janku to już są rozliczenia między Panem, a Panem Dąbczakiem i proszę nie w naszej obecności bynajmniej.
Dąbczak: Tak jest, tak jest Jasiu, ale przecież bez zgody głównego lokatora przecież ja bym nie uzyskał możliwości zameldowania tych Państwa, tak, że ci się słusznie należy dola, ode mnie masz dwie stówy i w porządku jest.
Zenek: To razem będzie 600.
Dąbczak: Dlaczego?
Zenek: Nie, nie to są między nami rozliczenia.
Lusia: Wiecie co?Musimy to jakoś uczcić.No skoczyłby Pan po coś?
Zenek: Szklanego.
Lusia: O!
Janek: Najbliższy sklep jest w sąsiednim województwie.
Dąbczak: A nie masz racji Jasiu, bo już mamy dwa pierwsze sklepy w naszym osiedlu, to jest pamiątkarski proszę ciebie i monopolowy i jako główny lokator bądź uprzejmy.
Janek: Nie!
Dąbczak: Jasiu, no przecież mamy gości, nie zrobisz nam tego.
Janek: Nie!
Dąbczak: Jan!
Lusia: Nie ma róży bez miłości, daj mi daj ten kwiat.
Dąbczak: Bez miłości nie ma róży.Janek ty nie pijesz!
Zenek: Dlaczego?
Dąbczak: On nie może.No nie może i koniec.
Janek: Nawet nie miałem zamiaru.
Zenek: No to tak samo jak jeden kolejarz, też nie miał wcale zamiaru, ale wziął i na święta dostał od szwagra 50 kilo rąbanki nie, więc kupił sobie pralkę.
Janek: Za 15 szósta.
Lusia: Lodówkę!
Dąbczak: Luśka?
Zenek: Panna Luśka.
Dąbczak: Panna Luśka.
Zenek: Kupił sobie …
Dąbczak: Cicho.A nie, to ty opowiadaj.
Janek: Macie autobus.
Zenek: No cicho.
Dąbczak: Cicho no.
Lusia: O Jezu tośmy się zasiedzieli.
Janek: Za 14.
Dąbczak: Czerwony autobus przez ulicę …
Lusia: Musimy, musimy uciekać, bo nam autobus ucieknie.
Dąbczak: Tak, tak, nie, ale dlaczego chwileczkę.Zaraz przecież możecie spać u nas, no.
Janek: Za 10 szósta.
Dąbczak: Za 10 szósta, możecie spać u nas.
Lusia: Zenek choć!
Zenek: Nie, pewno nie.
Dąbczak: To nie.
Janek: Za 10 szósta.Za 5 nawet.
Lusia: Tatuśku, co ty tu robisz?
Dąbczak: Ee teść. Cześć!
Ojciec Lusi: Co Dąbczak jest?
Lusia: Nie, nie, nie nie rób mu nic tatuśku.Zameldował.
Ojciec Lusi: Gdzie, tu?
Lusia: Tu, yu.
Ojciec Lusi: Na stałe?
Lusia: Na stałe.
Ojciec Lusi: Aha, no to dobrze.No to wnosić, wnośić.
Janek: Ja się nie zgadzam?
Lusia: Co się stało tatuśku?
Ojciec Lusi:No co się stało, chałupa się spaliła.
Lusia: Jezus Maria!
Ojciec Lusi: Aha, słuchaj, ale wszystkie rzeczy udało mi się uratować, wszystkie wartościowe, meble wszystkie rzeczy, tak.
Lusia: Ooo!, a telewizor?
Ojciec Lusi: Telewizor też oczywiście.
Lusia: O, chwała Bogu.
Ojciec Lusi: Aha słuchaj, a gdyby coś to, to, to, to, to, to jest posag Lusi.
Lusia: Mój, naprawdę?
Ojciec Lusi: No tak, to, to wszystko.
Dąbczak: Zaraz, chwileczkę, co Pan mówi?
Ojciec Lusi: No mówię, że to wszystko, to jest oczywiście posag Lusi.
Lusia: To mój posag.
Dąbczak: I to jest bardzo ważne Jasiu, gdyby coś to, to jest posag Lusi.
Lusia: Zenek słyszysz?
Ojciec Lusi: Zenek, wy tu jeszcze zostajecie teraz.
Lusia: Tak, my zostajemy.
Ojciec Lusi: Aha, słuchajcie ja, ja muszę sobie coś nowego wybudować, wymurować, a potem pomyślę, żeby was też tu jakoś urządzić w Warszawie.
Janek: To jest niemożliwe, przecież nie możecie tutaj wszyscy mieszkać, co Pan zwariował?
Ojciec Lusi: Ale jak to, jak to wszyscy, przecież ja nie!
Dąbczak: Pan nie.
Ojciec Lusi: Ja nie oczywiście, że nie.Ja muszę iść, bo ja mam bardzo ważną sprawę do załatwienia.Słuchajcie,słuchajcie, czy tu wszystko wnieśliście?
Tragarz 1: Tak jest.
Tragarz 2: Tak jest.
Ojciec Lusi: No to pa.
Lusia: Zenek, trzeba podłączyć telewizor, będzie parada piosenek.No, pośpiesz się.
Wanda: O przepraszam bardzo, pomyliłam piętra.
Zenek: Proszę bardzo.
Lusia: Nie, nie Wańdziu, nie, nie pomyliłaś, choć!
Wanda: Jacek, co to wszystko znaczy?On jeszcze tu jest?, obiecałeś mi przecież.
Janek: Kochanie, to, że on jeszcze tu jest, to, to jest właściwie drobiazg.
Dąbczak: Tak jest, to jest jeszcze małe miki, aha Dulka bardzo ważna sprawa.Jak by coś, to, to wszystko to jest posag Lusi.
Janek: Wanda ty wiesz, że tu jest całe 3 m2 więcej niż w starym mieszkaniu?
Wanda: Nie odzywaj się do mnie!Ciszej tam do jasnej cholery! Wyjdź!
Dąbczak: Proszę
Janek: Jerzy?
Dąbczak: No?
Janek: Mogę?
Dąbczak: Choć Jasiu.Dobrześ trafił, bo western idzie i gra ten, co tak robi zawsze ouuuł, o ten, ten widzisz?
Zaczek, zaczekaj, aha, aha teraz, teraz robi.
Janek: Jerzy?
Dąbczak: O co ci chodzi Beniek?
Janek: Trzeba coś zrobić.
Dąbczak: Ale z czym?
Janek: Z nimi.
Dąbczak: Że co, znaczy?
Janek: No jak to, no wiesz?
Dąbczak: No nie Jasiu, pozwolisz, przecież nie będę wyrzucał własnej żony na bruk.
Janek: A ciiicho, oszalałeś?
Dąbczak: Nie ma cii bracie, jak ona patrzy w telewizor, to jej wszystko możesz zrobić, ona nic nie czuje.Bardzo lubię Lusię, jak boga kocham, wiesz, bo czasami żartujemy.

SCENA 33 W SZKOLE
Janek: Siadaj.Kto jeszcze się nie przygotował, ręka w górę.A nie znam ciebie.
Uczeń 1: On tu nowy, przyszedł z piętnastki.
Janek: No, jeżeli jesteś nowy, to masz prawo być nieprzygotowanym, dzisiaj wyjątkowo.
Nowy: Ja jestem przygotowany.
Janek: To dlaczego podnosisz rękę?
Nowy: Bo ja wiem, kto nie jest przygotowany.Nie jest przygotowany kolega Brzęczkowski, kolega Kopytniak i ten kolega z trzeciej ławki, którego nie znam z nazwiska.
Janek: Jesteś nowy, więc ci wybaczam, ale zapamiętaj sobie raz na zawsze – U mnie nie ma donosicielstwa.Bój się Boga, co z ciebie wyrośnie?
Janek: Kto go ruszy dostanie truje ze sprawowania na okres.

SCENA 34 PRZED BUDKĄ Z PIWEM
Janek: Panie Zenku ja, ja przepraszam.
Zenek: Dobra, dobra niech Pan…
Janek: Że ja w ogóle poruszam takie tematy.Mnie też nie jest łatwo, ale to jest w jakimś sensie mój obowiązek, mój męski obowiązek.
Zenek: Przechwalał się?
Janek: A nie, nie, ja widziałem na własne oczy.Panie Zenku Jerzy ją szczypał.
Zenek: Gdzie?
Janek: W pokoju.
Zenek: Ale w co?
Janek: Oj wie Pan.
Zenek: Właśnie nie wiem.
Janek: W pupę ją szczypał, no.
Zenek: Pogadam z nim, a jak nie, to obiję mu mordę.
Janek: A nie, tego nie może Pan, tego nie może Pan zrobić.
Zenek:Mogę, mogę.
Janek: Nie może Pan, bo on Pana wsadzi do więzienia.
Zenek:U hu, hu, ha, ha.Gdzie mnie wsadzi?
Janek: Do więzienia.Zamkną Pana.
Zenek: Pan uważa!
Janek: Przepraszam bardzo.Dopiero wtedy on będzie mógł robić z Lusią co mu się podoba
Zenek: To co ja mam robić?
Janek: A ja nie wiem.
Zenek: Ja wiem, ja ją muszę po prostu od niego zabrać.Ja się z nią musze wyprowadzić.
Janek: Tak tak Panie Zenku, to jest jakiś pomysł, nie wpadło mi to wcześniej do głowy Panie Zenku.Zenku mów mi Jan.
Zenek: Dobra Panie Janku.
Janek: Daj pyska!
Zenek: Nie wie Pan z mężczyznami, to jest raczej obrzydliwe.
Janek: Pomogę ci pakować.
Zenek: Dobra.
Janek: Sekundę.
Zenek: Dobra, dobra, to ja lecę.
Janek: To ja doję.
Zenek: Dobra.

SCENA 35 W BUDCE TELEFONICZNEJ
Janek: Wandula, Wanda wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, wiem doskonale, musisz wysłuchać, jedno zdanie ci powiem – wyprowadzają się!Tak, nie, no Jerzy zostaje.Zenek i Lusia się wyprowadzają na 100%.Zenek poleciał pakować.Ja, ja załatwiłem!Potem ci opowiem.Nie, teraz idę mu pomóc.No dobrze sam sobie da rady, silny jest.Na piątą – możemy pójść, no to ja lecę.Pa kochanie, pa!

SCENA 36 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Janek: Hej.
Dąbczak: Eeej.
Janek: No i co?
Dąbczak: Uhu.
Janek: Komu to zawdzięczasz?
Dąbczak: Jasiu graba.
Janek: Ha, ha, ha.
Dąbczak: Dziękuję.
Janek: Nie ma za co!
Wanda: Od dzisiaj będziesz spał w kuchni.
Janek: E dlaczego?
Wanda: A bo tak!
Janek: Hu hu hu.Nie.
Lusia: Nie ma róży bez miłości daj mi więc ten kwiat …
Zenek: O Janek dobra, choć teraz pomożesz.

SCENA 37 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Lusia: Jerzy?
Dąbczak: No!
Lusia: Jesteś tam?
Dąbczak: Nie!
Lusia: Rozmawiałbyś o rozwodzie?
Zenek: Wreszcie!
Dąbczak: Luśka jesteś tam?
Lusia: U.
Dąbczak: Choć do mnie, mam ostatni ekran.
Lusia: Jerzy?
Dąbczak: No!
Lusia: Ani ja nie przyjdę do ciebie, ani ty do mnie.
Dąbczak: Rozumię.Kiedy Zenek wychodzi?
Zenek: Gdzie?
Dąbczak: Do pracy?
Zenek: Pierwszego, ale nie ciesz się Lusia też.
Dąbczak: Ee, a gdzie będziesz pracowała Luśka?
Lusia: W telewizji.
Dąbczak: W jakimś charakterze, czy w ogóle?
Lusia: W charakterze.
Dąbczak: No, no.
Lusia: Na razie gońca.
Dąbczak: Brawo i bardzo dobrze.
Lusia: Jerzy?
Dąbczak: No!
Lusia: My z Zenkiem chcemy się pobrać.
Dąbczak: Bardzo dobrze.Luśka?Wyniknęły niestety nowe okoliczności bardzo.
Lusia: Mianowicie?
Dąbczak: Mianowicie się w tobie zakochałem.
Zenek: O!
Lusia: I nie dasz mi rozwodu!
Dąbczak: Jedyna rzecz, która mogłaby mnie w tych warunkach pocieszyć, to jest połowa druga twoich mebli.
Lusia: A rozumiem, taka twoja cena, nie!
Zenek: Sekundę, co znaczy druga połowa?
Dąbczak: No, bo pierwsza już jest moja.
Zenek: Dobra, dobra, nie ma takiego prawa.
Dąbczak: Więc kodeks rodzinny mówi wyraźnie: dobra wniesione w czasie małżeństwa są wspólne.
Lusia: Jezus Maria.
Dąbczak: Luśka połowa telewizora …
Lusia: Ale przecież nie będziesz ciął!
Dąbczak: No, tego właśnie chciałbym uniknąć.Oddasz połowę mebli jesteś wolna jak ptak.
Janek: Lusia nie daj się.On chce cię nabrać, ja go znam.Sąd wam da rozwód, bo nastąpił trwały rozkład pożycia, rozumiesz?
Dąbczak: Luśka, nie słuchaj go.
Zenek: Ale nie było żadnego pożycia, nie!
Lusia: Tak.Codziennie zdradzam cię z Zenkiem.
Dąbczak: Tak jest i ja ci to wspaniałomyślnie wybaczam.
Lusia: Janek, co to znaczy?
Janek: To znaczy, że sąd wam jednak nie da rozwodu.
Dąbczak: Hy, hy, hy, hy, hy, hy.Tak jest, brawo Jasiu, wygrałby bon towarowy.Hi, gra Pan dalej?

SCENA 38 W NOWYM MIESZKANIU FILIKIEWICZÓW
Listonosz 2: Dzień dobry.
Janek: Dzień dobry.
Listonosz 2: Paczka do Pana Dąbczaka.
Janek: Już proszę Je… Akurat Pana Dąbczaka nie ma w domu, ale może ja bym odebrał?
Listonosz 2: Panu to ja mogę tylko awizo wydać.Może wydadzą Panu na poczcie.
Janek: A skąd ta paczka?
Listonosz 2: Komitet Opieki Społecznej.
Janek: U hu.

SCENA 39 NA POCZCIE
Pracownica poczty: Jerzy Dąbczak.Dowód proszę.
Janek: Proszę Pani, ja się, ja się nie nazywam Dąbczak, Pana Dąbczaka niestety nie ma w domu i ja dzwoniłem do niego do pracy i on błagał mnie, żeby ja za niego odebrał.
Pracownica poczty: U, hu.To Pan się pewnie nazywa Filikiewicz.Tak?
Janek: Tak, Pani mnie zna?
Pracownica poczty: Hi, hi, hi, hi, no pewnie, opowiadał mi o Panu Pan Poganek.
Janek: Kto?
Pracownica poczty: No ten sąsiad od Pana na dole, hu, który mieszka.Mówił jeszcze, że Dąbczakowie i wy jeszcze jeden Pan robicie taką, taką … i że Pan Poganek też tam będzie lada dzień.
Janek: Tak więc, my właśnie mamy taką jedną wspólną rodzinę w związku z tym może ja bym mógł odebrać te paczkę za niego.
Pracownica poczty: A to jest niestety niemożliwe, dlatego, że on musi pokwitować.
Janek: Proszę Pani, niech Pani pozwoli na chwileczkę, może Pani by mi mogła po prostu coś doradzić?
Pracownica poczty: Pan może pokwitować z upoważnienia.
Janek: Tak.
Pracownica poczty: Niniejszym upoważniam obywatela do odbioru, data podpis.
Janek: Tak.
Pracownica poczty: Dąbczak.

SCENA 40 PRZY ŚMIETNIKU OSIEDLOWYM
Dąbczak: Jasiu, o ty tu robisz?Eee morda Jasiu, ja nie wiedziałem nic.
Janek: Więc to jest.
Dąbczak: No bomba, moje gratulacje bracie.
Janek: Jerzy, ja cię strasznie przepraszam, ja właśnie miałem ci powiedzieć…
Dąbczak: Ale nie mnie kochany przepraszaj, tylko Wandę.
Janek: Ciocia z Krakowa nam przysłała.
Dąbczak: E!

SCENA 41 NA POCZCIE
Dąbczak: Dobra, więc kochana tak.Ten Sąd Powiatowy Mława to jest polecony, a A. Korbaczewski zwyczajny, dobra?
Pracownica poczty: A Pan Dąbczak, hi, hi, hi.
Dąbczak: Co to Pani mówi?
Pracownica poczty: Nic, hi.
Dąbczak: Co?
Pracownica poczty: Wszystko w porządku.
Dąbczak: Dziękuję.

SCENA 42 NA DWORCU AUTOBUSOWYM
Głos z głośnika: Uwaga, uwaga autobus osobowy do Mławy odjedzie za chwilę ze stanowiska numer 4.Matko pamiętaj dziecko twój skarb.
Janek: Co tu robisz?
Lusia: Jasio, co ty Jasio?
Janek: Śledziłaś mnie!
Lusia: Ciebie, po co?
Janek: Jego?
Lusia: Możliwe.
Janek: Po co?
Lusia: Przecież on musi mieć jakąś babkę, ja mu nie wybaczę tak jak on mnie, rozwód będzie z jego winy.
Janek: Ale ja mam coś lepszego.Jerzy wyłudza paczki z wyprawkami dla niemowląt, rozumiesz, nie wpadliśmy na najprostszy pomysł, to jest ewidentny hochsztapler, którego bez kłopotu wpakujemy do więzienia, jakąś aferę teraz szykuje w Mławie, wyśledzimy go i wiesz.
Lusia: Co ty głupi jesteś, nie będę donosiła na Jerzego!
Janek: Lusiu ty z nim trzymasz.O co tu chodzi?
Lusia: Co ty głupi jesteś, przecież on z miejsca sprzeda meble, żeby zapłacić adwokatowi, ja nie będę płaciła moimi, moimi meblami.
Janek: A ti jest twój kłopot, ja wyśledzę i doniosę.
Lusia: Jasiu, Jasiu, Jasiu zanim ty doniesiesz na niego, ja jemu doniosę na ciebie.Jerzy?
Janek: Cicho, dobrze, co proponujesz?
Lusia: Pomożecie mi z niego wydusić rozwód, z jego winy bez odszkodowania, a potem wszyscy na niego wspólnie doniesiemy.
Janek: Razem! Bez sensu, będzie się ciągnęło w nieskończoność.

SCENA 43 NA DWORCU AUTOBUSOWYM
Przekupka: Przepraszam Państwa, kochani Państwo, nie wiecie gdzie tu, z której, z którego numeru odchodzi autobus do Mławy?
Janek: No właśnie, niestety, właśnie odjechał.
Przekupka: Odjechał.
Janek: Odjechał.
Przekupka: A proszę Pana, a ten taki spóźniony, ten pośpieszny to z e, z którego numeru, nie wie Pan?
Janek: Nie, nie wiem.
Przekupka: A Pani też nie wie.
Janek: No tak, co się stało to się nie odstanie, ja muszę lecieć, cześć!

SCENA 44 NA DWORCU AUTOBUSOWYM
Lusia: A ładnie to tak Panie nauczycielu, ładnie to tak kłamać.
Janek: Po prostu zmieniłem zdanie.
Lusia: Nie, nie, proszę bardzo Pani będzie uprzejma, proszę bardzo.Nie, nie, nie, nie.
Janek: Ale Lusiu, co nie, no, nie możesz mnie przecież nie wpuścić do autobusu.Lusiu, nie wygłupiaj się.
Lusia: Nie, nie wejdziesz.
Janek: Lu…
Francik: Co łobuzie, myślisz, że jak samotna kobieta, to możesz jej głupoty pleść.
Lusia: Tak.
Francik: Dalej stąd, jazda.
Janek: Ale proszę Pana.
Francik: Jakie proszę Pana, tylko nie proszę Pana. Zjeżdżaj stąd póki jestem dobrze wychowany, dobra!
Janek: Lusiu wytłumacz, Lu Lusiu wytłumacz Panu …
Francik: Odtrzep się od niej, bo ci z nosa zrobię …teś.

SCENA 45 W AUTOBUSIE PKS-u
Francik: Pani pozwoli, Francik jestem, nie lubię hamtwa wie Pani.
Przekupka: No co jest, co jest Jezus Maria, czy Pan zwar…, czy Pan zwariował, czy co?Czy Pan nie widzi, że tu jajka są?Co?
Francik: A co!
Przekupka: Gdzie Pan, gdzie Pan się wychował?
Pasażerka: Uspokój się w tej chwili. Uspokój się w tej chwili.Głuchy jesteś?
Dzieciak: To nie ja.
Pasażerka: Jak to?, do tego jeszcze kłamiesz, tak?
Dzieciak: Ja nie.
Pasażerka: To może ty?
Pasażer: Cicho, niech Pani uspokoi to dziecko.
Przekupka: Niech się Pan sam uspokoi.Co Pan na dziecko nalatuje.

SCENA 46 NA DWORCU AUTOBUSOWYM
Zenek: Eee.Ej, stop.Panowie, panowie weźcie i skoczcie zatrzymać ten autobus tam, o.
Kolarz: E! Połóż ten rower.Złapać, łapać, łapać złodzieja!
Francik: Muszę Pani powiedzieć, że my warszawiacy na każdym kroku spotykamy się z takim proszę Panią nie comme il fau.Prawda comme il fau.
Lusia: Tak, tak comme il fau, wie Pan ja pracuję w telewizji, to ja Pana rozumię.

SCENA 47 NA TRASIE AUTOBUSU
Kolarz: Przepraszam.
Kierowca: O, to ty łobuzie!
Tłum: To chyba on, to chyba on.
Kolarz: Co ja?
Tłum: To on Panie Władzo.
Kolarz: No, co jest?
Tłum: Panie Władzo, Panie Władzo, Pan pozwoli tylko, Pan pozwoli, Pan pozwoli, Pan pozwoli, Panie Władzo, niech Pan pozwoli, Panie Władzo. Chuligaństwo!
Francik: Skandal, ja tego nie puszczę płazem, w prasie opisze, tak!
MO: No dobrze, no kto to widział z Państwa, Pan, Pani, Pan?
Swiadek: Ja!
Tłum: Panie Władzo, Pan pozwoli, tylko niech Pan usunie tych ludzi…, niech Pan usunie…
Lusia: Zenek, co ty tu robisz?, co ty robisz?
Janek: Zenek, Zenek uratowałeś mi życie, dziękuję.
Zenek: Daj spokój, nie ma o czym gadać.
Janek: Możecie u mnie mieszkać ile tylko chcesz.
Zenek: Dobra.
Lusia: Co ty głupi jesteś, przecież i tak u ciebie mieszkamy!
Janek: No wiesz, ale gdyby nie Zenek…
Lusia: Dobra, dobra, jak jesteś taki okuran to nam lepiej załatw rozwód.
Zenek: Tak jest.

SCENA 48 PRZED BUDKĄ Z PIWEM
Janek: Mam!
Zenek: Co?
Janek: Ratum non consumatum
Zenek: Gdzie?
Janek: Małżeństwo nie zostało skonsumowane.To jest powód!
Zenek: Co?
Janek: No, nie było fizycznego pożycia między małżonkami.
Lusia: O Janek, wymyśl coś lepszego.No, bo, no, no co ty będę przed, w sądzie przy ludziach mówić o takich rzeczach z Jerzym!
Zenek: A dlaczego?O jakich rzeczach?
Janek: Nie, nie, wiesz, tak sobie mówimy.Trzeba pomyśleć nad czymś innym.

SCENA 48 W CLUBIE NOCNYM
Prostytutka 1: 7, 3, 2.
Gość: Twoje.A teraz, teraz
Prostytutka 1: 1, 4, 5.
Gość: Twoje.
Janek: Pani pozwoli.
Prostytutka 2: O bardzo przepraszam.
Janek: Nie, nie szkodzi.
Prostytutka 2: Przepraszam.
Janek: Dziękuję.

SCENA 49 W SZATNI CLUBU NOCNEGO
Szatniarz: Który numerek?
Janek: Proszę Pana, proszę zapałki.
Szatniarz: Proszę bardzo.
Janek: Proszę.
Szatniarz: Zaraz oddam resztę.
Janek: Nie dziękuję.
Szatniarz: O!
Janek: Proszę Pana, ja szukam kobiety, która … prostytutki.
Szatniarz: Kurwy?
Janek: Tak.
Szatniarz: A której?
Janek: Co znaczy której?
Szatniarz: No długiej Baśki, Flecistki, Lolity.Już wyszły.
Janek: Nie, ja nie szukam konkretnej którejś, tylko tak w ogóle.
Szatniarz: U, chciałby Pan se… ten, tego.
Janek: Kolega chce, prosił.
Szatniarz: No to ić Pan na salę, wybierz Pan sobie.
Janek: Kiedy widzi Pan, rzecz polega na tym, ja nie wiem, które z tych Pań są prostytutkami i …

SCENA 50 W CLUBIE NOCNYM
Prostytutka 3: Za te pieniądze, dwie, trzy noce, ale tydzień wykluczone.
Janek: Pięć dni?
Prostytutka 4: Wykluczone, a gdzie?
Janek: Groble, urocza dzielnica, klimat, w ogóle.
Prostytutka 5: Abonamenty to u mnie są tylko w dewizach.
Prostytutka 6: Jeszcze żeby w Zakopanem, za granicą, albo w Bułgarii.

SCENA 51 PRZED CLUBEM NOCNYM
Prostytutka 2: Hej, proszę Pana, choć tu!Ja bym się zgodziła za darmo.
Janek: Zupełnie za darmo?
Prostytutka 2: No zameldujesz mnie tylko u siebie … jako kuzynkę.
Janek: Nie, nie, nie, nie, nie proszę Pani, ani jednego meldunku więcej,mam komplet.
Prostytutka 2: Hej, chwileczkę.Ty myślałeś, że co?, że mnie nie stać na mieszkanie i to własne, musiałabym chyba zwariować, żeby się do ciebie wprowadzić.
Janek: Nie, nie, nie, nie, nie, a poza tym to nie o mnie chodzi niestety.
Prostytutka 2: No, to co?

SCENA 52 PRZED MIESZKANIEM FILIKIEWICZÓW
Lusia: A jeżeli on ją wyrzuci?
Janek: Skąd, przecież to moja kuzynka.
Lusia: A jeżeli go nie zastała?
Janek: To by zeszła.
Lusia: No, a skąd będziemy wiedzieli, że już można pójść na górę?
Janek: A zapomniałem ci powiedzieć, umówiłem się z nią, że jak …wiesz, jak wszystko pójdzie dobrze, to wystawi na okno ten wazon.
Lusia: Ten?
Janek: Ten!

SCENA 53 W MIESZKANIEU FILIKIEWICZÓW
Lusia: Bydle!
Janek: Dobrze, tylko głośniej troszecz…ke.
Zenek: Wiesz była akademia.
Lusia: Akademia?
Zenek: No, wyszedłem wcześniej z pracy.
Lusia: Z pracy?
Zenek: Sipińska śpiewała.
Lusia: Sipińska?
Zenek: Luśka, no…
Lusia: Zenek, o jak mogłeś mi to zrobić?
Prostytutka 2: Słuchaj, o co chodzi?Mówiłeś, że żona wszystko wie i że będzie zadowolona.
Prostytutka 2: Cześć Żorżyk!
Dąbczak: Się masz Zuza, co tu robisz?
Prostytutka 2: Mieszkam tymczasowo, a ty?
Dąbczak: Na stałe.Słuchajcie, to jest Pani Korbaczewska.Pani wybaczy, bo część moich …
Korbaczewska: Dzień dobry.
Dąbczak: Dzień dobry, część moich lokatorów jest troszeczkę w negliżu, ale Pani się przyzwyczai.
Lusia: Proszę bardzo Pani Korbaczewska, niech Pani usiądzie.Zenek ubierz się!
Zenek: Już.
Korbaczewska: Przepraszam bardzo.
Prostytutka 2: Jezu, jakie śliczne, to twoje?
Dąbczak: No od dwóch godzin, ojciec się zrzekł.
Coś ty?
Dąbczak: No, ja się przyznałem biedny miś i jestem ojcem, na podstawie orzeczenia sądu.
Janek: Powiatowego w Mławie.
Dąbczak: Brawo Jasiu, tak jest.Słuchaj i teraz pójdziesz do administracji i zameldujesz dziecko.Tak.
Dąbczak: Janek, dziecko jest najwyższym dobrem narodu!
Korbaczewska: Panie Janku, niech Pan zamelduje dziecko i karmiącą matkę – bardzo proszę.
Janek: Tak, tak, tak, tak oczywiście, a kiedy karmiąca matka będzie już zameldowana…
Dąbczak: Tak.
Janek: …miłość ojcowska jednego misia nagle osłabnie, tak jakby.
Dąbczak: No, może być taki wypadek!
Lusia: I Korbaczewski zaadoptuje swoją własną córkę i będzie się mógł przemeldować z Mławy do Warszawy.
Korbaczewska: I o to chodzi.
Dąbczak: I o to chodzi i brawo Luśka.Tak jest.
Lusia: Zenek, mamy rozwód, on ma dziecko, no zdradził mnie.
Zenek: Wiesz, była akademia.
Dąbczak: Zaraz, nie, zraz, jaka akademia?Sekundę, sekundę.Ile ma dziecko?
Korbaczewska: Dziecko, trzy miesiące.
Dąbczak: Trzy miesiące, dobrze.Teraz jest marzec.Marzec dobra.Co było w marcu zeszłego roku?
Zenek: Kwiecień.Eee.
Lusia: Marzec.
Zenek: Też, też, też marzec.
Dąbczak: Też marzec, no to w porządku, czyli zdradziłem, ale nie ciebie, bośmy się w marcu nie znali, zdradziłem zupełnie kogo innego, niestety.
Korbaczewska: Jezus Maria, zlało się!
Dabczak: Zlało się, Luśka pozwól na chwilę.Nie radzę ci teraz zostawiać mnie z dzieckiem na ręku, no!
Lusia: Biednego misia.
Dąbczak: Tak jest.Ty wiesz jakie byś mi płaciła alimenty?
Janek: Najśmieszniejsze jest to, że on cały czas działa legalnie.
Dąbczak: Tak, to jest najśmieszniejsze.
Wanda: Państwo pozwolą nowi lokatorzy naszego mieszkania.
Administrator: Oprócz mnie, oczywiście.
Malinowski: Dzień dobry.
Prostytutka 2: Hu, hi, hi, hi.
Administrator: Bo to jest tak, że w mieszkaniowym cofnięto decyzję o zamianie lokali.
Janek: Cofnięto?
Administrator: Tak zwyczajnie, wrócił radca prawny z urlopu i mówi, że to w ogóle tak nie może być, tak, że Pan Malinowski wraca do swojego lokalu, a Państwo wszyscy do swojego.

SCENA 54 W WYOBRAŹNI JANKA
Janek: Dzień dobry.
Zenek: To tak samo, jak jeden kolejarz, też grał kiedyś w warcaby z szefem zawiadowcą o to, który będzie miał dyżur na święta na stacji i ten kolejarz wziął i wygrał w te warcaby i tak wypadło, że ten dyżur to będzie miał ten drugi, ten zawiadowca, ale wtedy ten zawiadowca powiedział, że zasadzie to nie może temu kolejarzowi uznać tej wygranej, dlatego, że tak naprawdę to na stacji w warcaby grać nie wolno.
Dąbczak: A gdzie wolno, kochany?
Zenek: Tego dokładnie nie powiedział, no i ten kolejarz miał dyżur.
Wanda: To niesprawiedliwe.
Zenek: Więc właśnie ten kolejarz tak samo myślał, ale wtedy ten zawiadowca jemu powiedział, że najlepiej to by było, żeby ten kolejarz to do sądu poszedł pracować, bo tam jest sprawiedliwość, a na stacji to przede wszystkim musi być porządek.
Dąbczak: Tak jest.

SCENA 55 MIESZKANIEM FILIKIEWICZÓW
Administrator: No tak oczywiście, tylko najpierw Państwo się stąd wyniosą.Y tak, tu mam, tu mam nakaz eksmisji, a tu dla Pana nakaz objęcia lokalu natychmiast.
Sąsiad: Pośpieszcie się.
Sąsiad: Ja usłyszałem, że Pan stuka, kiedy zaczynamy?
Dąbczak: Ale co?
Sąsiad: Co?No…
Janek: Już.
Dąbczak: A, ha.
Sąsiad: To świetnie.
Janek: Już zaczynamy.Właściwie to dziwne, że nie zaczęliśmy do tej pory?
Sąsiad: Właśnie!
Janek: Już zaczynamy, zaczynamy.
Dąbczak, Sąsiad, Administrator: Oj, oj!
Janek: Spokój.
Wanda: Janek?Janek, proszę cie, Janek?
Dąbczak, Sąsiad, Administrator: O Boże, ratunku, ooo!
Administrator: Czy ci to nie szkoda?
Janek: Cicho!
Lusia, Wanda: Hu, Janek, Janek, taaa…

SCENA 56 W SZPITALU
Pielęgniarz: Jest Pan wolny, może Pan wyjść.
Janek: Nie ja, nie ja zostaje, ja nie.
Pielęgniarz: Czekają na Pana.
Janek: Nie, nie, nie, nie, nie dziękuję, nie.

SCENA 57 NA ULICY ORAZ W STARYM DOMU FILIKIEWICZÓW
Janek: A dokąd my idziemy?
Wanda: Wszystkiego się dowiesz stopniowo, błagam cie Janek, staraj się zachować spokój.
Janek: Nie, nie, nie, ja jestem spokojny.
Wanda: Więc jedziemy do willi.
Janek: Rozumiem do willi i tam będziemy mieszkali ze wszystkimi?
Wanda: No, no nie ze wszystkimi.
Janek: Nie, to fajnie.
Wanda: Janek, Janek błagam cię, tobie nie wolno wpadać w żadne stany emocjonalne, doktor tak powiedział.
Janek: Nie, nie, mów, mów, mów?
Wanda: No, ja ci powiem, ja ci powiem zaraz dokładnie.No więc ten facet, co się z nami zamienił chciał nas wykiwać.
Janek: Czekaj, kto?
Wanda: No, Malinowski.Dowiedział się, że biura z naszego będą usunięte i willa przeznaczona na mieszkania prywatne i tak parter dla jednego dyplomaty, który wraca z placówki, a piętro dla tego, kto tam aktualnie mieszka, czyli dla niego.
Janek: Tak.
Wanda: A wiesz, takie mieszkania po cenie państwo

 

Wszystkie publikowane materiały stanowią własność firmy GEOSPACE i są chronione prawem autorskim. Jakiekolwiek kopiowanie, drukowanie i przetwarzanie jest zabronione.